Ostatnio obiegła Polskę informacja, że Kredyt Bank chce segregować klientów i ma zamiar ograniczyć kredytowanie firm. Czy inne banki postąpią tak samo? Co to dla nas oznacza? Jest się o co martwić!
Do prasy wyciekła notatka dyrektora pionu korporacyjnego Kredyt Banku, która nakazywała pracownikom dokonanie przeglądu portfela klientów. Tym których zaangażowanie kredytowe jest większe niż 50% przychodów bank zamrozi kredytowanie. Oznacza to de facto zakręcenie kurka z kredytem sporej części dużych firm i zablokowanie inwestycji. Powstało pytanie, czy zagraniczne centrale banków wpływają na polską politykę kredytową i przez to odbijają sobie swoje straty na polskich spółkach-córkach. Nie oszukujmy się! Naiwny byłby ten, kto sądziłby że tak nie jest. Wiąże się to głównie z obawą o nadmierną koncentrację należności (kredytów). W końcu jeden kredyt dla dużej firmy to czasem nawet kilkadziesiąt, czy kilkaset kredytów dla osób fizycznych. Jednym słowem, gdy przewróci się jedna korporacja to trzeba będzie robić wielkie rezerwy na jeden kredyt. A przecież można rozdrobnić ten kredyt na małe kwoty i zdywersyfikować ryzyko. Nie mówię już o tym, że zazwyczaj kredyty konsumpcyjne są po prostu o wiele droższe niż ich korporacyjne odpowiedniki.
Ale co to dla nas oznacza? Mniejsze kredytowanie gospodarki, to mniej miejsc pracy i jeszcze większe pogłębienie się kryzysu. Jeśli firmy stracą dostęp do kredytu, to będą musiały ograniczać skalę swojej działalności i zaczną zwalniać personel. I tu okazuje się, że jesteśmy w zamkniętym kole. Więcej bezrobotnych to mniejsza konsumpcja, a mniejsza konsumpcja to mniejsza skłonność do kredytu wśród ludności, czyli mniej udzielonych kredytów konsumpcyjnych. Może się zatem okazać, że banki przykręcając kurek kredytowy dużym firmom same kręcą na siebie bicz, gdyż doprowadzi to tylko do pogłębienia się kryzysu i w ostateczności przecież spadku ich zysku.
Co moim zdaniem należałoby robić? Prezes BZ WBK mówi o tym, że potrzebne są gwarancje kredytów dla firm udzielane przez BGK lub Regionalne Fundusze Doręczeniowe. Pozwoliłoby to bankom na tworzenie mniejszych rezerw. Na razie jednak nie widać żadnych zmian w tym kierunku. Moim zdaniem powinien się w to włączyć Rząd z NBP. Mogliby wzorem swoich zachodnich odpowiedników pomagać tylko tym bankom, które nie zmniejszą swojego kredytowania. Przykładowo transakcje Repo, które banki zawierają teraz bardzo chętnie mogłby by być obwarowane założeniem, że min. połowę otrzymanych w ten sposób środków bank przeznaczy na nowe kredyty. Ale czy w tym naszym kraju ktoś o tym myśli? Wątpię.
poniedziałek, 16 marca 2009
Czy Banki zakręcą kurek z kredytami?
Etykiety:
bank,
gospodarka,
inwestycje,
kredyt,
Kredyt Bank,
kryzys,
oszczędzanie
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
A może czas najwyższy wymyślić coś innego niż kredyty? Przecież to one doprowadziły do obecnej sytuacji. Tyle tęgich głów, ekonomistów-noblistów i nie wiem kogo jeszcze na świecie, a chcą odkurzyć stare.
OdpowiedzUsuń