niedziela, 25 marca 2012

Najgorsze już za nami czy może koniec kryzysu się oddala?

Prezes EBC Mario Draghi daje nadzieję na zakończenie kryzysu finansowego. W swoim wywiadzie dla niemieckiego dziennika Bild powiedział, że "najgorsze już minęło". Choć nadal istnieje ryzyko, to sytuacja nieco się ustabilizowała. W podobnym tonie wypowiadał się członek zarządu EBC, Niemiec Joerg Asmussen, który zaznaczył, że choć jest jeszcze zbyt wcześnie na zakończenie polityki taniego pieniądza to "już teraz musimy zacząć przygotować się do ostrożnego wyjścia". Obie te opinie mają związek z kolejną operacją LTRO (Long-Term Refinancing Operation), w ramach której EBC pożył bankom 530 mld euro na trzy lata z oprocentowaniem 1%. Łączna pomoc EBC dla banków w ramach LTRO wyniosła już ponad 1 bln euro! O tym jak działania EBC wpisują się w politykę antykryzysową pisałem już w tekście o dwóch kręgach kryzysu w strefie euro.

Wpompowanie tak dużych pieniędzy do systemu finansowego, a także udana operacja umorzenia długu Grecji poprawiły nastroje na rynkach. Wzrosła nadzieja na koniec kryzysu zadłużenia. Razem z nią rosną jednak obawy o wzrost inflacji. A podwyższanie stóp procentowych w pogrążonych w recesji gospodarkach tylko pogorszyło by sprawę. EBC nie ma tutaj zbyt dużego pola manewru. Tak duży dopływ taniej gotówki do rynku może prowadzić do powstania bańki spekulacyjnej. Pierwsze jej oznaki widać w rosnących cenach nieruchomości w Niemczech. Na razie nie ma jeszcze powodów do paniki, ale wydaje się, że próby rozruszania gospodarek w Europie mogą skończyć się dużymi problemami w największej z nich.

Całkowicie innego zdania niż Draghi jest Nouriel Roubini, którego zdaniem koniec kryzysu się tylko oddala. Dzieje się tak z kilku powodów - związanych nie tylko bezpośrednio ze strefą euro. Nadal widać co najmniej cztery realne zagrożenia dla osłabienia wzrostu gospodarczego na całym świecie, wpływające na poziom zaufania konsumentów i rynkową wycenę aktywów.

Po pierwsze, strefa euro jest w głębokiej recesji, szczególnie na jej południowych peryferiach, ale teraz także w jej kluczowych krajach. Ostatnie dane wskazują na spadek produkcji w Niemczech i Francji. Narasta kryzys kredytowy w systemie bankowym, a tani pieniądz dostarczony przez EBC został wykorzystany raczej na podreperowanie bilansów i wyników niż na wzrost akcji kredytowej. Proponowane przez europejski nadzór bankowy zmiany oznaczają potrzebę dokapitalizowania tutejszych banków na poziomie 114,7 mld euro! Nie zachęca to do udzielania kolejnych kredytów, a raczej do zmniejszania portfela, sprzedaży aktywów, ograniczania działalności i zwalniania pracowników, o czym pisałem już w swoim tekście. To oczywiście tylko pogarsza recesję.

Jednocześnie, o czym mówił już Stiglitz wspominając o europejskim pakcie samobójczym, polityka oszczędności prowadzi gospodarki strefy euro na jej południowych peryferiach do niekontrolowanego upadku. Oszczędności zamiast naprawiać sytuację, powiększają tylko recesję. Zamiast poprawy sytuacji dojdzie tam do utraty konkurencyjności w związku z perspektywą potrzebnych kolejnych oddłużeń tych gospodarek. W celu przywrócenia konkurencyjności i wzrostu, kraje te muszą dokonać wewnętrznej dewaluacji w stosunku do kursu euro-dolara. Wiąże się to z koniecznością przeprowadzenia wielu bolesnych cięć, co może powodować obawy o niestabilność polityczną i niepokoje społeczne. Dużym testem będą tutaj kwietniowe wybory parlamentarne w Grecji.

Po drugie, widać już oznaki spowolnienia tempa wzrostu w Chinach i innych krajach w Azji. Spadło nie tylko tempo wzrostu eksportu, ale także wzrost importu. Ponadto ceny mieszkań zaczynają spadać i maleją także inwestycje w infrastrukturę. Gospodarka Singapuru skurczyła się pod koniec 2011 roku po raz drugi w ciągu trzech kwartałów. Indyjskie prognozy rządu na 2012 r. mówią o rocznym wzroście PKB o 6.9%, co będzie najniższym wzrostem od 2009 roku. Gospodarka Tajwanu znalazła się w czwartym kwartale 2011 roku w technicznej recesji (dwa kolejne kwartały spadku PKB), a południowokoreańska rosła w tym samym okresie tylko o 0.4% - najwolniej od dwóch lat. Japoński PKB skurczył się o 2.3%, znacząco więcej niż oczekiwano, z powodu wpływu umocnienia jena na eksport. Świat nie kręci się wokół Europy, ale problemy gospodarcze konsumentów na starym kontynencie mogą odbić się czkawką na całym globie.

Po trzecie, wzrost w Ameryce osiągnął już swój szczyt. Restrykcyjna polityka fiskalna będzie zaciskana w 2012 i 2013 roku i - podobnie jak zakończenie ulgi podatkowej - przyczyni się do kryzysu. Dodatkowo konsumpcja prywatna w obliczu problemów z akcją kredytową i na rynku mieszkaniowym będzie nadal minimalna. Aż dwa punkty procentowe z 2.8-procentowego wzrostu gospodarczego w ostatnim kwartale 2011 roku pochodziły ze wzrostu zapasów. Kiedyś miejsce w magazynach się skończy i produkcja stanie.

Po czwarte, rośnie ryzyko geopolityczne na Bliskim Wschodzie. Strach przed reakcją militarną Izraela w sprawie ambicji nuklearnych Iranu powoduje, że ceny ropy naftowej szybują w górę. Nie pomagają także wojna domowa w Syrii, czy niepewność o rozwój sytuacji w Egipcie, Libii i Tunezji po zeszłorocznej arabskiej wiośnie. Pomimo słabego wzrostu gospodarczego w gospodarkach rozwiniętych i spowolnienia gospodarczego na wielu rynkach wschodzących, cena ropy wynosi obecnie ponad 100 dolarów za baryłkę. A pod wpływem lęku o dalszy rozwój sytuacji w regionie może odjechać znacznie wyżej.

Przy tak wielu zagrożeń w tak wielu miejscach, nadal panuje bardzo duża niepewność o rozwój sytuacji na rynkach i przyszłość globalnego wzrostu gospodarczego. Szybkie wpompowanie dużych pieniędzy w rynek pozwoliło złapać trochę oddechu, ale na pewno do trwałego ożywienia jeszcze daleko. Wydaje się, że koniec drugiej fazy kryzysu za nami, ale na horyzoncie widać już trzecią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz