czwartek, 8 marca 2012

Mieszkaniowe problemy chińskiego smoka

Chińska gospodarka radziła sobie dobrze w czasie spowolnienia gospodarczego na świecie. O jej sile niech świadczy niedawna chińsko-japońska umowa walutowa zwiastująca koniec ery dolara. Ale na tym pięknym wizerunku widać pewne rysy. Gdy zaczął się globalny kryzys, duże państwowe banki w Chinach pożyczały pieniądze na finansowanie ogromnych projektów budowlanych. Pozwalało to nadal rosnąć gospodarce, ale pieniądze pochodziły głównie z rachunków oszczędnościowych zwykłych chińczyków. Dzięki temu chińska gospodarka radziła sobie tak dobrze jak nigdy dotąd.

- Ale co, jeśli okaże się, że Chiny nie potrzebują wszystkich nowych mieszkań, które buduje się kraju. Wtedy przyjdzie dzień zapłaty dla gospodarki, mówi wykładowca finansów na Uniwersytecie Pekińskim Michael Pettis.

Pettis uważa, że wzrost w Chinach wpisuje się w długi i dobrze znany model. Rozwijający się kraj wydaje ogromne kwoty pieniędzy w projektach budowlanych. Gospodarka ma się dobrze do czasu, dopóki nie okaże się że zbudowano więcej niż potrzeba. Następną rzeczą, która się wtedy wydarzy jest pogorszenie się spłacalności kredytów.

- W każdym przypadku kończyło się to zbyt dużym zadłużeniem, mówi Pettis. - W niektórych przypadkach doprowadziło to do kryzysu zadłużenia, w innych przypadkach doprowadziło do dziesięciolecia bardzo powolnego wzrostu i galopującego wzrostu zadłużenia. I nikt nie zaszedł tak daleko jak Chiny.

Ale Chiny to również skrajny przypadek, z populacją 1,3 mld rozwija się w szalonym tempie, co pociąga za sobą wielkie zapotrzebowanie na rozwój infrastruktury. Arthur Kroeber z chińskiej firmy badawczej Dragonomics powiedział, że Chiny budowały w ten sposób już przez dziesiątki lat wcześniej. - W ciągu ostatnich 25 lat wielu mówiło "Oni tyle tam budują, ale czy ktoś kiedykolwiek z tego skorzysta?". Wrócisz tutaj pięć lat później i zobaczysz, że to co zostało zbudowane jest już niewystarczające. Myślę, że ta logika w końcu znika.

Gdzie najlepiej płacą?

Chińskie Biuro Statystyczne poinformowało, że ceny domów spadają, pisze Inwestor NuWire. Spadek cen od grudnia 2011 do stycznia 2012 r. jest widoczny w 70 największych miastach Chin, co oznacza wzrost z 52 miast w grudniu. Od początku 2011 roku rząd wprowadził ograniczenia w celu ograniczenia tempa spadków na rynku nieruchomości. Zwiększono minimalne limity spłat, ograniczono liczbę mieszkań które rodzina może posiadać i wprowadzono podatek od nieruchomości w Szanghaju i Chongqing. A to nie wszystkie z zastosowanych ograniczeń. Firma doradcza EC Harris napisała w swoim raporcie, że oczekuje dalszego spowolnienia na rynku, ale boją się, że środki zaradcze wprowadzone przez władze mogą spowolnić tempo wzrostu gospodarczego zbyt mocno.

W raporcie badawczym banku Nomura z dnia 24 lutego mówi się, że jednym z najważniejszych czynników, z powodu którego Chiny mogą doświadczyć tzw. "twardego lądowania" jest korekta na rynku nieruchomości. Ponadto, raport opisuje, że jednym z głównych problemów chińskiej gospodarki jest przeinwestowanie i przekredytowanie. Prawie połowa PKB Chin pochodzi z inwestycji i sektora budowlanego i powstaje coraz więcej powierzchni na sprzedaż.

W którym kraju żyje się najlepiej?

Jednym z przykładów może być miasto Ordos w Mongolii Wewnętrznej. Od rozpoczęcia projektu budowlanego w 2003 roku, nowo wybudowane miasto Kangbashi miało puste ulice, apartamenty, biura i centra handlowe. Osiem lat później, w 2011 rozpoczęły się spadki cen. W celu wybudowania tego opuszczonego miasta, banki udzieliły 180 mln dolarów kredytów, w tym 79 mln dolarów na opuszczone muzeum. Teraz wydaje się, że te pieniądze po prostu zmarnowano.

Samo Ordos nie jest opuszczonym miastem i żyje w nim nadal 1,4 mln mieszkańców. Ale w nowej dzielnicy Kangbashi - dostosowanej do wielkich tłumów, zamieszkało tylko 50.000 ludzi. - Lokalne władze pożyczyły wszystkie swoje pieniądze i zainwestowały je w nieruchomości. Teraz nikt nie może sprzedać mieszkań i wszystkie pieniądze zniknęły, mówi Yang Zhouluo do NTD.

Latem ubiegłego roku media informowały, że w Chinach niezamieszkanych jest między 64 a 65 milionów mieszkań. - To jest bańka nieruchomości. Bańka nieruchomości na poziomie którego nikt nigdy nie widział, powiedział analityk Gillem Tulloch dla australijskiego kanału telewizyjnego SBS. - Nadmierny rozrost przemysłu konstrukcyjnego jest nowoczesną wersją piramid budowlanych. Nie przyczynia się on do niczego w życiu zwykłych ludzi, ale wspiera wzrost PKB. Tulloch powiedział, że jedynym sposobem, którym rząd mógł osiągnąć ambitne cele PKB ustalone dla siebie w każdym roku, było właśnie tworzenie dużych miast. - To tworzy ogromny problem na przyszłość.

Koszt typowego apartamentu w jednym z nowych miast odpowiada około 250.000 złotych. To ponad 10 razy ile wynoszą średnie zarobki w Chinach. Jedyną rzeczą z którą zgadzają się wszyscy włącznie z chińskimi władzami jest to, że chińska gospodarka potrzebuje zmiany. Pytaniem jest tylko kiedy ta zmiana powinna nastąpić i czy nie jest już za późno.

1 komentarz:

  1. Jest to jeden z około 10-12-tu najsensowniejszych blogów które czytam.
    Serdecznie pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń