Wszyscy komentowali zaległości podatkowe Greków, którzy są winni swojemu fiskusowi 60 mld euro, ale okazuje się że nie jest to tylko problem południowej Europy. Duńczycy są dłużni swojemu państwu niemal 10 mld € z tytułu zaległych podatków, niezapłaconych biletów parkingowych i tym podobnych. Prawie połowy z tych pieniędzy, rządowi w Kopenhadze nie uda się już nigdy odzyskać.
Skandynawia jest powszechnie uważane za bastion rzetelności podatkowej. Świeżo brukowane ścieżki rowerowe, nowoczesne szpitale, przedszkola z niekonwencjonalnymi metodami dydaktycznymi - a szczęśliwi obywatele chętnie dają swój wkład do państwowej kasy, gdyż wiedzą że państwo ma im faktycznie coś do zaoferowania w zamian - to tylko stereotyp. W rzeczywistości stawki podatków w Danii są jednymi z najwyższych w krajach rozwiniętych gospodarczo.
Gazeta Politiken podała, że Duńczycy zalegają z zapłatą na rzecz państwa 73 miliardów koron, czyli równowartość 9.8 mld euro. Stanowi to niemal jedną czwartą rocznego poziomu podatków dochodowych w Danii - i około 1800 € na głowę każdego obywatela. W całej tej sumie zawierają się zarówno niezapłacone podatki razem z zaległymi karami za nielegalne parkowanie (w Danii od 70 €), opłatami za przedszkola i tym podobnymi. W sumie z podatkami zalega 400 tysięcy obywateli (ponad 7% z 5.5 miliona) i nawet 100.000 firm. Minister ds. podatków Thor Pedersen określił tą sytuację z przerażeniem jako "niesamowite niechlujstwo". 26-letni Pedersen jest najmłodszym członkiem rządu w duńskiej historii. Czy Dania jest Grecją północy jeśli chodzi o moralność płatniczą mieszkańców?
To że zaległości Duńczyków są znane tak dokładnie wynika z wprowadzonych nowych zasad poboru i windykacji podatków na rzecz państwa. Od 2006 r. rząd w Kopenhadze jest odpowiedzialny za centralny pobór i windykację wszystkich długów swoich obywateli. Poprzednio odpowiedzialne były za to gminy. Duński rząd wprowadził nowy system informatyczny z centralnym rejestrem, który elektronicznie tworzy i obsługuje plany spłat dla obywateli. Prace nad nim nadal trwają.
Innym problemem jest to, że niektóre roszczenia sięgają początku lat 80. i poprzednich, a wielu dłużników nie stać obecnie na uregulowanie zaległości. "Dotyczy to częściowo ludzi z marginesu społecznego, którzy mogą po prostu tego nie zapłacić" powiedział Pedersen. Może być tu potrzebne umorzenie długów. Państwo chce jednak odzyskać co najmniej 5 miliardów euro. To co będzie teraz najbardziej potrzebne to zwiększenie liczby komorników. Tylko czy to spodoba się ludziom? Jak to możliwe, że jedne rządy potrafią sprawnie działać i nie ulegać lobbies a inne zakrywają swoje nieustanne porażki cienkim PR-em? A może to dobrze, że w Polsce nikt nie policzył ile niektórzy zalegają z zapłatą podatku, bo okazałoby się, że nie ma dziury budżetowej? Przecież wszyscy wiedzą że tylko głupi płacą podatki w Polsce.
Skandynawia jest powszechnie uważane za bastion rzetelności podatkowej. Świeżo brukowane ścieżki rowerowe, nowoczesne szpitale, przedszkola z niekonwencjonalnymi metodami dydaktycznymi - a szczęśliwi obywatele chętnie dają swój wkład do państwowej kasy, gdyż wiedzą że państwo ma im faktycznie coś do zaoferowania w zamian - to tylko stereotyp. W rzeczywistości stawki podatków w Danii są jednymi z najwyższych w krajach rozwiniętych gospodarczo.
Gazeta Politiken podała, że Duńczycy zalegają z zapłatą na rzecz państwa 73 miliardów koron, czyli równowartość 9.8 mld euro. Stanowi to niemal jedną czwartą rocznego poziomu podatków dochodowych w Danii - i około 1800 € na głowę każdego obywatela. W całej tej sumie zawierają się zarówno niezapłacone podatki razem z zaległymi karami za nielegalne parkowanie (w Danii od 70 €), opłatami za przedszkola i tym podobnymi. W sumie z podatkami zalega 400 tysięcy obywateli (ponad 7% z 5.5 miliona) i nawet 100.000 firm. Minister ds. podatków Thor Pedersen określił tą sytuację z przerażeniem jako "niesamowite niechlujstwo". 26-letni Pedersen jest najmłodszym członkiem rządu w duńskiej historii. Czy Dania jest Grecją północy jeśli chodzi o moralność płatniczą mieszkańców?
To że zaległości Duńczyków są znane tak dokładnie wynika z wprowadzonych nowych zasad poboru i windykacji podatków na rzecz państwa. Od 2006 r. rząd w Kopenhadze jest odpowiedzialny za centralny pobór i windykację wszystkich długów swoich obywateli. Poprzednio odpowiedzialne były za to gminy. Duński rząd wprowadził nowy system informatyczny z centralnym rejestrem, który elektronicznie tworzy i obsługuje plany spłat dla obywateli. Prace nad nim nadal trwają.
Innym problemem jest to, że niektóre roszczenia sięgają początku lat 80. i poprzednich, a wielu dłużników nie stać obecnie na uregulowanie zaległości. "Dotyczy to częściowo ludzi z marginesu społecznego, którzy mogą po prostu tego nie zapłacić" powiedział Pedersen. Może być tu potrzebne umorzenie długów. Państwo chce jednak odzyskać co najmniej 5 miliardów euro. To co będzie teraz najbardziej potrzebne to zwiększenie liczby komorników. Tylko czy to spodoba się ludziom? Jak to możliwe, że jedne rządy potrafią sprawnie działać i nie ulegać lobbies a inne zakrywają swoje nieustanne porażki cienkim PR-em? A może to dobrze, że w Polsce nikt nie policzył ile niektórzy zalegają z zapłatą podatku, bo okazałoby się, że nie ma dziury budżetowej? Przecież wszyscy wiedzą że tylko głupi płacą podatki w Polsce.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz