niedziela, 12 lutego 2012

Azjatycka lekcja dla Europy

Kryzys finansowy którego kraje Azji Wschodniej doświadczyły w latach 1997-98 jest przykładem jak przy pomocy realnej gospodarki i cięć w poziomie życia wyjść na prostą. Kraje Europy mogą i powinny uczyć się na jego przykładzie. Istnieje malezyjskie przysłowie, które mówi: Kto zgubił drogę, powinien wrócić do punktu wyjścia i zacząć wszystko od nowa. Każdy kryzys finansowy oznacza, że zgubiono drogę, a zwłaszcza kraje europejskie muszą przemyśleć niektóre ze swoich zasad. W czasie, gdy wszyscy zastanawiają się co dalej z euro, po przytoczeniu przykładu z Argentyny - matki wszystkich kryzysów, chciałbym oddać głos Azjatom.

Świat nie jest już eurocentryczny. To jak Europa walczy z kryzysem, ma znaczenie dla wszystkich. Mocno wątpliwa jest jednak "nieomylność" Europejczyków. Błędne są utrzymywane przez nich podwójne standardy. Stulecia hegemonii sprawiły, że Europejczycy uważają, że wiedzą czego potrzebuje świat, ich wartości należy traktować jako uniwersalne, a wartości azjatyckie nie są uznawane za istotne.

To wyjaśnia proste rozwiązania, które zaoferowano krajom azjatyckim w czasie kryzysu walutowego lat 1997-98. Malezja powinna podnieść stopy procentowe aby uzyskać nadwyżkę budżetową. Banki i przedsiębiorstwa, które znalazły się w trudnej sytuacji mogły zbankrutować. To było panaceum. Ale kiedy Ameryce i Europie zajrzało w oczy widmo kryzysu finansowego, robi się tam dokładnie to czego zakazywano Malezji i Azji Wschodniej. To co zadziałało w Azji, rzekomo nie miałoby racji bytu na Zachodzie.

Przez ostatnie dwa stulecia w Europie kwitł kapitalizm. Europejskie produkty zapełniały półki na światowych rynkach. Zdominowały światowy handel, a ludzie w Europie cieszyli się najwyższym standardem życia. Ta historia europejskiego wzrostu gospodarczego i dobrobytu nie miała prawa nigdy się skończyć. Ale po II wojnie światowej doszło do uprzemysłowienia Japonii - w ten sposób Japończycy zaczęli produkować korzystne cenowo i o wysokiej jakości towary. Następne były Tajwan, Korea Południowa i Chiny. W skrócie Europejczycy utracili swoje rynki.

Nie mogąc dłużej konkurować z Azją, Europejczycy i Amerykanie przenieśli się głównie na rynki finansowe. Wymyślali nowe produkty finansowe: krótką sprzedaż akcji i walut, kredyty subprime, które są przyznawane mimo braku zdolności kredytowej oraz sekurytyzację kredytów lub inwestycji za pośrednictwem dźwigni i funduszy hedgingowych. Wszystko wydawało się nadal rosnąć i dobrze prosperować. Ale na rynkach finansowych nie ma prawdziwych firm. W ten sposób stworzono wiele miejsc pracy, ale nie wspierano handlu. Najważniejsi uczestnicy tego rynku łapczywie nadużywali system poprzez manipulowanie rynkami dla uzyskiwania coraz wyższych zysków.

Gdy analizowano przyczyny azjatyckiego kryzysu na konferencji MFW w Hong Kongu w 1997 roku uznano, że odpowiedzialne za niego go są transakcje walutowe. Waluty nie są dobrami konsumpcyjnymi i nie powinny być przedmiotem obrotu. Nadal jednak nie obchodziło to ani Banku Światowego ani MFW. Uznali oni, że dealerzy walutowi i firmy działające na tym rynku są zwolnione z obowiązku podatkowego i przejrzystości - w imię wolnego handlu, podczas gdy inne przedsiębiorstwa zapewniają przejrzystość i ich działalność została oczywiście uregulowana. Zależność Azjatów od pożyczek z MFW sprawiła, że sprawa została zamieciona pod dywan.

Nie dopuszczano żadnej krytyki obrotu walutowego, ale było przecież jasne że taki system wyzysku i nadużyć na rynku finansowym nie może trwać wiecznie. W 2008 r. bańka pękła. Banki, firmy ubezpieczeniowe i fundusze inwestycyjne bankrutowały. Gdyby dolar nie był walutą rezerwową dla światowego handlu, nie byłby dziś wart prawie nic. Pisałem już o początku końca ery dolara.

Tak jak poprzednio w przypadku kryzysu Azji Wschodniej, Ameryka i Europa były w kryzysie. Ale nikt nie chciał przyjąć do wiadomości ich ubóstwa i potrzeby kroków oszczędnościowych. Wiedziano, że obywatele od razu zaczęliby demonstrować i strajkować przeciwko takim środkom. Ale to tylko pogarsza sprawę.

Kraje azjatyckie zachowywały się inaczej. Przełknęły stratę pieniądzy ze względu na dewaluację swoich walut. Niektóre kraje, zwrócił się do Banku Światowego i MFW. Malezja wprowadziła stały kurs wymiany i uniemożliwiła dostęp zagranicznych dealerów walutowych do rynku swojego ringgita. Mówiło się że ich gospodarka może się zapaść i nikt nie pożyczy im pieniędzy, a to wszystko miałoby katastrofalne skutki. Nic takiego się jednak nie wydarzyło. Malezja odchorowała swoje, ale znów cieszy się świetnością jak inne kraje.

Inne kraje regionu przetrwały również dlatego, że ludzie oddawali rządowi swoje własne pieniądze i biżuterię, aby pomóc spłacić dług. Robotnicy pracowali ciężej i tolerowali niższy standard życia. Jedyny sposób, w jaki europejskie gospodarki mogą wyjść z kryzysu to przyznać się do tego, że są biedne i przestać żyć ponad stan. Muszą wrócić do punktu wyjścia i zadbać o realną gospodarkę: produkcję towarów i usług, wynagrodzenia, zmniejszenie premii i innych profitów, aby stać się konkurencyjnym. Ponadto rynki finansowe powinny być monitorowane i kontrolowane przez rządy. Wiele produktów finansowych powinno być ściśle regulowane, jeśli nie zakazane.

Potrzebne jest nowe Bretton Woods, w którym biedne kraje będą dobrze reprezentowane. System stałych kursów walutowych, w oparciu o złoto lub potęgę gospodarczą. Handel na rynku walutowym powinien zostać zakazany. Należy rozważyć powrót do systemu walutowego opartego na złocie. Wahania cen złota byłyby niewielkie a handel nim związany z mniejszą niepewnością.

Banki powinny być lepiej uregulowane, aby zapobiec nadmiernej dźwigni finansowej, ograniczyć pożyczki i całkowicie zakazać kredytów subprime. System finansowy powinien być jednolity i stanowić wsparcie dla realnej gospodarki. Nawet jeśli to wszystko się wydarzy i kryzys się zakończy, to musimy pamiętać o jednym. Nie ma powrotu do status quo sprzed kryzysu. Europejczycy muszą przyjąć, że epoka europocentryzmu się praktycznie skończyła. Rozwiązań trzeba szukać na Wschodzie.

Tekst powstał na bazie artykułu Mahathira Mohamada - premiera Malezji w latach 1981 - 2003.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz