niedziela, 22 stycznia 2012

Czy jest jeszcze jakaś nadzieja dla Włoch i innych zadłużonych krajów Europy?

Wiele osób mówi obecnie o "Planie na rzecz wzrostu", który pomógłby europejskim krajom z basenu Morza Śródziemnego pokonać kryzys. Brzmi to rozsądnie, tylko że w tzw. krajach PIIGS - Portugalia, Irlandia, Italia, Grecja i Hiszpania "planów rozwoju" nigdy nie brakowało. Co jest powodem obecnej zapaści i dlaczego tak trudno jest pokonać ten kryzys? Zachęcam Cię do przeczytania tekstu W. Streecka, który przetłumaczyłem na język polski.

Przystąpienie państw południowych do Unii Europejskiej było również wejściem do największego na świecie obszaru jednolitego rynku. Regionalne programy operacyjne i fundusze strukturalne Unii Europejskiej zostały przygotowane w celu sfinansowania infrastruktury potrzebnej biedniejszym krajom do wykorzystania nowych możliwości rynkowych. Następnie nastało euro, które w połączeniu z wysoką inflacją krajów południa Europy doprowadziło tam do niesamowicie niskich stóp procentowych. Rzeczywiście, łatwo dostępne kredyty przyniosły Portugalii i Hiszpanii rozkwit. Ale pieniądze, które powinny zwiększyć konkurencyjność tych krajów i dać im podstawę dla zrównoważonego wzrostu, zostały skierowane w złym kierunku - zamiast wzmacniać przemysł, stymulowały głównie spekulacje na rynku nieruchomości.

Czy Islandia może być wzorem dla zadłużonej Europy?

Co poszło nie tak? Dziś dowiadujemy się, że mimo udostępnienia nawet najlepszych warunków makroekonomicznych (niskich stóp procentowych) i hojnych funduszy infrastrukturalnych brakuje tam rodzimej klasy średniej - przedsiębiorców gotowych inwestować w długoterminowy rozwój przemysłu w swoim kraju. Przedsiębiorców, którzy chcieliby powiązać swój los z losem ich ojczyzny, w skrócie, patriotycznych elit gospodarczych. To niezwykle trudne zadanie w świecie, w którym przedsiębiorcy mają globalne alternatywy do inwestowania swoich pieniędzy i energii.

W krajach PIIGS istnieją patriotyczni przedsiębiorcy - na przykład w Katalonii i kraju Basków, w północnych Włoszech. Rzeczywiście okazuje się, że te regiony trzymają się całkiem nieźle w czasie kryzysu. Ale tam gdzie pieniądze znajdują się głównie w rękach rodzin arystokratycznych lub pseudoarystokratycznych (oligarchicznych) górę wziął kryzys. Deregulacja rynków kapitałowych sprzyja tym bogatym rodzinom, które nie chcą brudzić sobie rąk inwestowaniem w kraju, ale robią to na świecie - nieruchomości w Nowym Jorku, statki pływające pod koreańską banderą z karaibską lub chińską załogą lub po prostu zakup obligacji USA.

Europejskie państwa potrzebują miliardów!

W Grecji nie ma pieniędzy? Wręcz przeciwnie - klany rodzinne Onassis i Niarchos znajdują się wysoko na liście najbogatszych na świecie. Inwestują nie tylko w swoim kraju. Wiarygodne dane potwierdzają, że najbogatsi z krajów PIIGS płacą mniej podatków niż ich odpowiednicy w bogatej Europie północnej. Staje się oczywiste, że wszystkie kraje UE które korzystają z pomocy strukturalnej nie są w stanie opodatkować swoich oligarchów.

Jednocześnie ze względu na transfery środków z Unii zmniejsza się potrzeba zapewnienia skutecznego systemu kontroli. Północna Europa uzupełnia dziury spowodowane przez oszustwa podatkowe i eksport kapitału w Europie Południowej. Dotowana jest niepisana umowa z Południowymi post-faszystowskimi elitami, aby pozostawić je samemu sobie, a nie wywłaszczać na rzecz przedsiębiorczej klasy średniej. Zwłaszcza w Grecji, bogactwo koncentruje się w rękach kilku rodzin.

Siedem boleści włoskiej gospodarki

Czy to nie idzie zbyt daleko? Weźmy na przykład Włochy - kraj, który jest naprawdę dwoma krajami - północne Włochy są częścią zachodniego serca Europy i grają w tej samej lidze co Bawaria, Austria, Dolina Rodanu. Południowe Włochy są z drugiej strony podobne do Grecji, Portugalii lub dużej części Hiszpanii. To niesamowite, że południowe Włochy razem z północnymi mają wspólną walutę, dostęp do rynków i stóp procentowych, a także otrzymały szerokie wsparcie strukturalne, znacznie większe niż to na które mogły liczyć kraje takie jak Grecja. Nie zostało z tego nic z powodu archaicznej pre-kapitalistycznej struktury społecznej, której nie rusza się z powodów politycznych.

Gorzej - tak długo, jak płyną pieniądze z zewnątrz, Rzym nie musi walczyć z tymi, którzy kierują je do nieproduktywnych sektorów, takich jak np. luksusowa konsumpcja. W rzeczywistości środki pomocowe były wykorzystywane do kupowania poparcia politycznego dla partii rządzących w pogrążonych w stagnacji regionach. Bruksela pozytywnie opiniowała opracowane plany rozwoju, co degenerowało systemy korupcyjne.

Północni Włosi odrzucają dziś kategorycznie kolejne transfery do południowców. Liga Północna mówi nawet o możliwym podziale Włoch, co pozwoliłoby zachować Włochom z północy swoje pieniądze. Jeśli północni Włosi nie chcą płacić za południowych, mimo wszystkich swoich nadziei na to, że ich plany pozwolą wreszcie na wzrost, jak możemy oczekiwać od podatników z Niemiec, Danii czy Holandii aby zgadzali się na ciągłe dofinansowanie południowców?

Przedprzemysłowe struktury władzy południowych Włoch były do przyjęcia, gdy były one finansowane przez UE w ramach pomocy regionalnej z Europy Północnej. Środki te były przez pewien czas niemal wyłącznie do dyspozycji Włoch. Od kiedy pękła bańka kryzysu włoska spójność narodowa jest zagrożona.

Co dalej z euro?

Mamy nauczkę - wzrost gospodarczy nie jest jedynie funkcją makroekonomii, ale także struktury społecznej kraju. Krajom PIIGS nie udało się zaimplementować post-fordowskich struktur społecznych, które pobudzają przedsiębiorczość i innowacyjność. Teraz może być już za późno. Stare bogactwo może ulecieć tak szybko jak nigdy przedtem, a zbyt wiele czasu dla ubogich krajów zajmie nadrobienie zaległości do takich potęg jak Niemcy i Chiny.

Mści się obecnie, że post-faszystowskie demokracje Hiszpanii, Portugalii i Grecji przyjęły socjalistyczną drogę do nowoczesności. Zamiast reformowania kraju i ponownej redystrybucji dodano tylko więcej demokracji. Przypomnienie: We wszystkich tych krajach rozwijały się organizacje i partie komunistyczne. Utrzymanie ich z dala od władzy było kluczowe w procesie integracji krajów południa Europy z Unią Europejską, co z kolei było ambicją Niemców i Francuzów. Ale razem z marginalizacją euro-komunistów utracono także stare elity.

Nadzieją południowców był wariant postępu socjaldemokratycznego - pojednanie klas, liberalna demokracja i społeczna gospodarka rynkowa. Wierzono, że zachęcona integracją europejską powoli urośnie klasa średnia, która unowocześni przedsiębiorstwa i obali stare elity. To nie zadziałało. Kraje południowej Europy, które wzmocniły swoją socjaldemokratyczną ścieżkę muszą teraz płacić rachunek w postaci nowych planów wzrostu bez żadnych efektów w postaci wzrostu.

Autor oryginalnego tekstu, Wolfgang Streeck jest dyrektorem Instytutu Badań Społecznych Maxa Plancka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz